Tego dnia niebo nad Hanoi było zachmurzone, chłodne i deszczowe. Huong, będąca w ósmym miesiącu ciąży, starannie założyła płócienny kapelusz i wyruszyła z torbą na targ. Jej mąż, Tuan, powiedział jej, że ma pilne spotkanie tego ranka, więc wyszła wcześnie. Nie myślała o tym wiele, po prostu czuła się trochę smutna: mimo że miała urodzić, musiała sama kupić wszystkie pieluchy, ręczniki i mleko dla niemowląt.
Targ był zatłoczony. Huong musiała iść bardzo powoli, aby utrzymać równowagę z dużym brzuchem. Po wybraniu kilku rzeczy dla noworodka i wyjściu usłyszała znajomy głos. To był głos jej męża.
Odwracając się, Huong oniemiała.
Tuan trzymał za rękę młodą kobietę w krótkiej spódniczce i szpilkach, uśmiechając się i rozmawiając. Niosła torbę i powiedziała: „Co chcesz zjeść? Kupię ci wszystko”. — Nie, nie chcę dużo jeść, bo przytyję.
— Nawet jeśli przytyjesz, nadal będę cię kochać.
Huong stała nieruchomo, jakby sparaliżowana strachem. Nie odważyła się podejść bliżej. Z daleka wyraźnie widziała swojego męża, mężczyznę, z którym dzieliła życie, teraz czule opiekującego się inną kobietą… podczas gdy jego żona, która miała urodzić, musiała iść sama na targ.
Łzy nie napłynęły. Serce jej ciążyło.
