Żadna służąca nie wytrzymała dnia z trojaczkami miliardera… dopóki nie weszła i nie zrobiła czegoś nie do pomyślenia

Grace zamknęła książkę i spojrzała na niego z tym samym spokojem, który zdawał się nigdy nie ustępować.

„Nie potrzebowali kontroli” – powiedziała. „Potrzebowali więzi”.

Po czym wstała i cicho poszła korytarzem, zostawiając Alexandra samego z myślami, których nie potrafił przetworzyć.

Pies-robot – i coś więcej
Do końca tygodnia chłopcy dotrzymali słowa.

Żadnego chaosu. Żadnych napadów złości. Żadnych nagłych wybuchów, które zrzucałyby drogie wazony na podłogę.

A Grace? Też dotrzymała obietnicy.

W dniu, w którym przybył pies-robot – najnowocześniejszy, aktywowany głosem i wysłany z Japonii w ciągu nocy – trojaczki krzyczały z radości. Oliver przytulił ją tak mocno, że o mało nie przewrócił.

Ale Aleksander obserwował tę scenę z zupełnie innym rodzajem podziwu.

Nie był tylko wdzięczny.

Był wzruszony.

Widział swoich synów szczęśliwych. Naprawdę szczęśliwych. I zdał sobie sprawę, że to nie pies-robot, gry, ani nawet konstrukcja.

To była ona.